środa, 20 marca 2013

po prostu podróż w czasie

Szukając w piwnicy starego pianina mojej siostry, przesiedziałam dobrą godzinę w starych zaułkach... Mama zawsze znosiła do piwnicy kubki, które przez dłuższy czas były spychane na koniec szafki, by później za jakiś czas znowu je wnieść na półkę, jeśli za którymś znowu się zatęskni. Ja również mam swoje ulubione kubki. Takie swoje miał u nas każdy. Mój numer jeden to kubek z sosnami, który kiedyś w zakładzie porcelitu w Pruszkowie mogłam zanieść na wózek wędrujący do pieca, a następnego dnia taki z świeżo wypalonym, nie do zdrapania moim leśnym amuletem napić się herbaty. Oczywiście powstała seria dla każdego w domu. Leśna rzez jasna... Znalazłam w kartonie jeden nieczynny od dawna kubek bez ucha ze swoim imieniem i nostalgiczną grafiką po drugiej stronie, czy można się nie wzruszyć, że czekał na moje odkrycie po dobrych 20 latach? I znalazłam worek z zabawkami. Pewnie zniesionych tam po jakimś jednorazowym sprzątaniu zabawek z szuflady czasów piaskownicy. Nawet papierek po gumie Donald się ostał! Ile radości mi sprawiło to plastykowe żelazko, lalka ze smoczkiem, plastykowa, podrasowane kredkami i długopisami domino... Dostał się mój ekwipunek następnemu pokoleniu. Tu na zdjęciu np brakuje drugiej większej lalki. Została rozdzielona na czynniki pierwsze, więc czeka w wiklinowym koszu na lepsze czasy, takie kiedy za raz po rekonstrukcji nie trzeba będzie jej znowu odkładać do koszyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz